12 lutego 2023

Txotx - litry cydru i prawdziwa baskijska uczta

 

Dzisiaj absolutny hit - cydrownia, czyli sidrería (bask. sagardotegia), to mus dla wszystkich odwiedzających Kraj Basków. W okolicach samego San Sebastián cydrowni jest przynajmniej kilkanaście, zazwyczaj rozlokowane są na obrzeżach miasta (przylegają bezpośrednio do sadów owocowych), choć w centrum też jest ich kilka. Polecam jednak wybrać się poza miasto, bo tam po prostu całe to doświadczenie jest bardziej autentyczne, można wziąć także udział w oprowadzaniu po sadach i instalacjach produkcyjnych.

 

Sezon na degustację cydru trwa od stycznia do kwietnia. Wtedy też miejscowi i turyści tłumnie odwiedzają sidrerías, by wziąć udział w tzw. „txotx”, degustacji cydru prosto z beczki połączonej z obiadem lub kolacją z tradycyjnym menu. Txotx to dawna tradycja degustacji cydru przez kupców - aby nie kupować w ciemno, w beczkach robiło się małą dziurę i próbowało przed zakupem. Tradycja ta, zwana „txiri” ewoluowała z czasem w uczty urządzane przez rodziny i przyjaciół, podczas których próbowano cydru przed butelkowaniem. Beczkę zamykano ponownie drewnianym korkiem, zwanym właśnie txotx. Dziś jest to także okrzyk wznoszony przez pracownika cydrowni, kiedy otwiera beczkę - kiedy słychać „Txoooootx!”, czas podnieść się od stołu, bo leją cydr. 😅

W moim przypadku wybór padł na jedną z najbardziej znanych cydrowni w okolicy:

📍 Petritegi Sagardotegia
Petritegi Bidea, 8, 20115 Astigarraga

Petritegi jest też prawdopodobnie najstarszą cydrownią w prowincji Gipuzkoa, pierwsze wzmianki o niej pochodzą z początku XVI wieku! Petritegi sprzedaje rocznie milion litrów cydru i, co ciekawe, musi importować jabłka z zagranicy, żeby zaspokoić zapotrzebowanie na cydr swojej produkcji. Sama restauracja jest ogromna i bardzo popularna wśród turystów, więc jeśli szukacie spokojniejszego miejsca, to warto wybrać się do innego lokalu.😇 Konieczna jest rezerwacja, a w sezonie nawet z kilkutygodniowym wyprzedzeniem.

Siadamy na ławkach przy długich stołach. Miałyśmy rezerwację po 20:00, kiedy lokal był jeszcze praktycznie pusty, zapełnia się gdzieś między 21:00 a 22:00. Od razu uwagę przykuwają wielkie beczki:

Już za chwilę słychać pierwsze „Txooootx!!!”, więc przechodzimy do sali, w której przechowywany i degustowany jest cydr. W tej sali jest bardzo zimno, więc polecam ciepło się ubrać.😏 Za pomocą specjalnego narzędzia pan – nazwijmy go tak roboczo – „polewacz” otwiera strumień cydru i każdy kolejno podchodzi ze szklanką. Nie jestem koneserką cydru, ale tutejszy cydr smakuje inaczej od polskiego, jest bardziej kwaśny.

 
Cydrowa etykieta:
- podkładamy szklankę pod strumień cydru możliwie najbliżej poprzedniej osoby, żeby zmarnować jak najmniej 😋,
- nalewamy do szklanki niewiele, może 2 centymetry,
- pijemy całość naraz, bo zaraz po nalaniu cydr zachowuje swoje najlepsze właściwości,
- to, czego nie możemy wypić od razu, wylewamy na podłogę (wiele osób tego nie robi i zabiera ze sobą szklankę do stołu),
- co jakiś czas polewacz zmienia beczkę, z każdej ponoć cydr smakuje inaczej (ja nie wyczułam różnicy 😁).

Tymczasem na stół wjeżdżają kolejne dania, z przerwami na txotx oczywiście. Wszystkie dania podawane są na wspólnych talerzach, każdy nakłada sobie sam, ile chce. Stąd też może estetyka tych dań nie powala, ale zapewniam Was, że smakują pysznie. Kolejno są to:
  • chorizo a la sidra, czyli kiełbasa chorizo gotowana w cydrze,
  • tortilla de bacalao, czyli omlet z dorszem,
  • tacos de bacalao frito, czyli dorsz w zielonej papryce (dorsz to narodowa potrawa Basków),
  • chuleta, czyli stek z kością (jeden na 2 osoby) - tutejsza wołowina jest podawana prawie na surowo, można poprosić o podsmażenie, jednak nie jest to typowe. Ja po wielu wizytach na północy Hiszpanii przyzwyczaiłam się już, że wołowina ma uciekać z talerza. Już mi to nie przeszkadza i faktycznie jest pyszna😋,
  • na deser ser Idiazabal z membrillo, czyli galaretką pigwową, do tego orzechy włoskie. W Petritegi podają jeszcze ciasteczka tejas i cigarillos (te ostatnie to te zwinięte ruloniki na zdjęciu, PRZEPYSZNE!).
 




 
 
 
W przerwach między kolejnymi daniami pan polewacz, wyraźnie już w lepszym humorze (sam nie stronił od degustowania), otwierał kolejne sale i naszym oczom ukazywały się kolejne beczki cydru – czasami ciężko go było znaleźć w tym labiryncie.
 
Całe menu kosztuje 38,50 euro, w tym cydr bez ograniczeń. Petritegi oferuje też inne opcje w menu, w tym wegetariańskie i wegańskie. Zachęcam jednak do spróbowania tradycyjnego „menu de sidrería”.

Relację z wizyty w Petritegi znajdziecie na moim Instagramie @polkawkrajubaskow.


Poza sezonem, w listopadzie, byłam również w innej cydrowni na obrzeżach San Sebastián:

📍Sagardotegia Iruin
Petritza Bidea, 12, 20170 San Sebastián

Cenowo wygląda to podobnie, są drobne różnice w menu (nie ma chorizo, ale dodatkowo jest dorsz w sosie paprykowym z czosnkiem, a na deser zamiast orzechów i sera można wybrać cuajadę, czyli kremowy deser z sera owczego). Moim zdaniem jedzenie w Iruin jest równie dobre, o ile nie lepsze niż w Petritegi. Minusem jest to, że cydr podawany jest już w butelkach, więc całe doświadczenie trochę traci na uroku. Niemniej jednak, jeśli będziecie w San Sebastián poza cydrowym sezonem, warto się tu wybrać!

SHARE:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Polka w Kraju Basków
Blogger Templates by pipdig