14 stycznia 2023

San Sebastián - dlaczego jest takie wyjątkowe

 

Dziś kilka słów o San Sebastián, naszym nowym domu dlaczego jest to tak świetne miejsce do życia, ale i idealna miejscówka na urlop czy przedłużony weekend.

San Sebastián, w języku baskijskim Donostia, dla miejscowych Donosti, dla expatów Sanse, ma niespełna 190 tys. mieszkańców i jest stolicą prowincji Gipuzkoa. Leży nad Zatoką Biskajską, tuż przy granicy z Francją. Co sprawia, że jest wyjątkowe?

 

W Donosti znajdują się jedne z najpiękniejszych plaż miejskich w Europie:

Plaża Ondarreta, określana plażą dla rodzin, dlatego że jest szeroka, ma łagodne zejście do morza, które z kolei zazwyczaj jest tu dosyć spokojne. Przylega do niej zadbany park, a w bezpośrednim sąsiedztwie podziwiać można piękne, wiekowe wille.

Zdjęcie: Real Club de Tenis de San Sebastián

Plaża La Concha, w centrum miasta, ma kształt muszelki (concha po hiszpańsku to właśnie muszla). Zwana plażą arystokratów, bo niegdyś bawiła tu rodzina królewska i arystokracja. La Concha i Ondarreta połączone są wąskim przesmykiem skalnym, do którego dostęp jest tylko podczas odpływu.

Plaża Zurriola, pieszczotliwie zwana Zurri, to z kolei plaża surferów. Położona jest poza zatoką La Concha, stąd fale są tu wysokie i bywa niebezpiecznie. Nie dalej jak wczoraj uratowano na Zurrioli polskiego surfera, który nie poradził sobie z warunkami panującymi w tej okolicy...

Wzdłuż plaż są szerokie promenady i deptaki, które łącznie dają około 6 km tras spacerowych z przepięknymi widokami. Kilka razy w tygodniu mijam Ondarretę i Conchę i niezmiennie zachwyca mnie, jak za każdym razem są inne zmieniają się kolory nieba, wody, szerokość plaży, raz woda jest wzburzona, raz tafla wody jak lustro... Zdjęcia nie są w stanie tego oddać.

Tak naprawdę to w Donosti jest jeszcze czwarta plaża plaża na wyspie św. Klary, położonej w zatoce La Concha. To plaża, która pojawia się wraz z odpływem i znika wraz z przypływem.

San Sebastián jest miastem wyjątkowo czystym i zadbanym, każdy skrawek zieleni i każdy klomb kwiatów (a tych od wiosny do jesieni jest tu mnóstwo) jest tu wypielęgnowany, w centrum każda fasada budynku jeśli nie wyremontowana to w remoncie, każda klatka schodowa lśniąca czystością. Miasto dba o swój wizerunek Perły Północy i świetnie mu to wychodzi. Jest tutaj mnóstwo zieleni, powiem szczerze, że po kilku latach spędzonych w Warszawie, byłam w lekkim szoku, jak zielone może być miasto. A zielono jest dlatego, że no cóż... lubi popadać. W Donosti deszcz pada średnio 160 dni w roku. Kapryśna pogoda sprawia, że nie jest to więc ta sama Hiszpania co okolice basenu Morza Śródziemnego, gdzie ładna pogoda na plażowanie jest praktycznie pewna. Ale pogoda w Donosti może się zmieniać co godzinę, więc nawet jak traficie na armageddon z deszczem padającym poziomo, nie załamujcie rąk, zapewne za chwilę wyjdzie słońce.😊 A słońca jest tu też bardzo dużo, docenia się go szczególnie w zimie, bo w Polsce w tym okresie mamy go przecież jak na lekarstwo. Ciemno robi się w zimie dopiero około godziny 18, więc o zimowej depresji nie ma mowy.😊 Oprócz morza mamy tu również w bardzo bliskiej odległości góry, w tym Góry Baskijskie i Pireneje. Nie muszę chyba dodawać, że o smogu to tu nie słyszeli...

Donosti jest miastem kompaktowym, większość atrakcji turystycznych znajduje się w ścisłym centrum i miasto śmiało można przemierzać piechotą. W bardziej oddalone miejsca dociera świetnie rozwinięty transport publiczny, w tym autobusy i pociąg/metro Topo (z hiszp. „kret). Ja poruszam się na co dzień rowerem, bo sieć ścieżek rowerowych jest tu imponująca, a w pagórkowatych częściach miasta są windy, które ułatwiają poruszanie się rowerem. Sieć rowerów miejskich to częściowo rowery elektryczne, na których bez obaw można pokonywać górki i pagórki, których niemało w Donosti. Samochodem też wszędzie rzut beretem - w każde miejsce, w które chcemy dojechać w mieście i na obrzeżach, GPS zazwyczaj pokazuje 8 min jazdy, co zdążyło się już przeobrazić w nasz rodzinny żart ( Za ile będziemy? Za 8 minut).

To, na co zwraca się szczególną uwagę po przyjeździe, to architektura miasta. W swojej burzliwej historii Donosti spłonęło 6 razy, więc było sporo okazji do jego odbudowywania. W XIX wieku w okresie Belle Epoque powstały najbardziej charakterystyczne budynki w Donosti pałac Miramar, hotel Maria Cristina czy teatr Victoria Eugenia. W tym czasie do Donosti sprowadziła się również arystokracja, która zamieszkała w nowo wybudowanych budynkach, zaprojektowanych na wzór paryskich budowli przez grupę francuskich architektów. Budynki te mają bogato zdobione fasady, niejednokrotnie marmurowe klatki schodowe, a same mieszkania mają ogromne powierzchnie (pamiętam, że na etapie szukania mieszkania dziwiło mnie, jak duże są tu metraże, teraz już wiem, że to dlatego, że budowano je dla arystokratów). Architektura miasta, wzorowana na paryskiej, przyniosła Sanse miano Paryża Południa lub Małego Paryża. Miasto bardzo dba o zachowanie tego autentycznego charakteru, więc na przykład generalny remont budynku w centrum wygląda tak, że pozostawia się oryginalną fasadę, a usuwa wszystko, co w środku, łącznie ze stropami, ścianami nośnymi, oknami itd. Wygląda to trochę jak taka wydmuszka, którą wypełnia się w środku od nowa.😅

Na koniec zostawiam sobie oczywiście GASTRONOMIĘ, choć pewnie od tego trzeba by było zacząć. Nieprzypadkowo użyłam wielkich liter. Baskowie uwielbiają jeść, dużo, dużo jeść. Dobra kuchnia to trzon baskijskiej kultury.. Kiedy zapytałam nauczycielkę w szkolę córki, czy obiady w stołówce są smaczne, powiedziała mi: Dla Basków jedzenie to religia. Gdybyśmy podawali dzieciom niedobre obiady, rodzice urządziliby nam tu powstanie. 😂 Wielu wybitnych szefów kuchni pochodzi właśnie stąd, tutaj znajduje się też Basque Culinary Center, znana szkoła kulinarna, do której zjeżdżają uczyć się fachu aspirujący szefowie kuchni z całego świata. Z ciekawostek: w prowincji Gipuzkoa na każde 200 osób przypada bar lub restauracja, zaś samo San Sebastián może się poszczycić 16 gwiazdkami Michelin. To tu wynaleziono tzw. pintxos, czyli charakterystyczne małe przekąski, podawane na zimno lub na ciepło, absolutny hit dla każdego, kto tu przyjeżdża. I tym miłym akcentem zakończę ten post, w kolejnych będzie więcej o jedzeniu, obiecuję :-)

Zdjęcie: Marcus Hansson, eldiario.es

Zdjęcie: bordersofadventure.com

 

 

SHARE:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Polka w Kraju Basków
Blogger Templates by pipdig